Opcje widoku
Ikona powiększania tekstu
Powiększ tekst
Ikona pomniejszania tekstu
Pomniejsz tekst
Ikona zmiany kontrastu
Kontrast
Ikona podkreślenie linków
Podkreślenie linków
Odnośnik do Deklaracja dostępności
Deklaracja dostępności
Resetowanie ustawień
Reset

KOLEJNE MATERIAŁY DLA KANGURKÓW!

TEMAT TYGODNIA: LATO

15.06.2020-19.06.2020

 

Dzień 1- PONIEDZIAŁEK

Temat: Rośliny mogą leczyć!

 1. Stary Donald farmę miał-zabawa z piosenką

https://www.youtube.com/watch?v=KITSIpt5GzA

2. „Spacer”- zabawa dramowa

Dziecko powtarza za rodzicem : Ide do mamy przez las. To zdanie dziecko wypowiada cztery razy na różne sposoby: jak człowiek przestraszony, szczęśliwy, smutny, zdziwiony. Dziecko naśladuje ruchy rodzica. Rodzic mówi: Idziemy pod górę. Tu spotykamy kota (dziecko przeciąga się jak kot) i bociana (staje na jednej nodze, ręce w bok). Schodzimy ze stromej góry na plażę z rozgrzanym piaskiem. Przechodzimy po kamieniach przez rzekę. Tu spotykamy mamę i przytulamy ją.

3. „Rośliny mogą leczyć!”- rozmowa na temat popularnych roślin, wsparta opowiadaniem Letnie opowieści- rosliny na mojej działce.

Letnie opowieści- rośliny na mojej działce.

Małgorzata Szczęsna

Gdy rozpoczyna się lato, wszyscy jedziemy na działkę: rodzice, siostra, brat, babcia Asia, pies, żółw, papugi i ja. Mieszkamy wtedy w pięknym miejscu – z jednej strony las, z drugiej łąka, bli­sko wieś i rzeczka. Na naszej działce rośnie dużo brzóz, sosen, jałowców, krzewów aronii i ziół. Żółw ma tu swoją zagrodę, aby mógł swobodnie poruszać się i jeść, co chce. Papugi przepro­wadzają się z małej klatki do przestronnej woliery, którą zrobił tatuś. Piesek biega jak szalony, sprawdza wszystkie swoje miejsca i zaznacza teren.

My zajmujemy się wypakowywaniem, układaniem, wietrzeniem, wieszaniem hamaków, huśtawek. Mati i Karinka, czyli moje rodzeństwo, wożą z górki świeży piasek do piaskownicy, a ja myję zabawki i pomagam ustawić zjeżdżalnię.

Rano budzi mnie śpiew ptaków i cudowny zapach kwiatów i innych roślin. Wszyscy śpią, tylko babci łóżko puste. Wybiegam przed dom i widzę babcię Asię przytuloną do drzewa.

– Dzień dobry babciu, co robisz? – podbiegłam, by dać całusa mojej kochanej babci.

– Cześć Aduniu! Przytulam się do brzozy. Nie wiesz, że rośliny leczą?

– Wiem, czasem piję ziółka z apteki. Ale przytulanie do drzewa?!

– Czytałam o tym i wierzę, że brzoza da mi dużo siły, radości i zdrowia. Nie będą mnie bolały nogi. Po całym roku w mieście muszę się odnowić.

– Mamo, nie przytulaj się tak długo, bo wyssiesz z brzozy wszystkie soki i drzewa nam powy­sychają – żartuje tata i przeciąga się na progu domu.

– Babciu, a czy to tylko brzoza tak leczy?

– Najlepiej działa na człowieka brzoza, lipa i sosna. – Babcia zamyka oczy, policzkiem dotyka kory, rękami oplata pień drzewa.

– Aduniu, przynieś mi parę listków mięty i dziesięć jagód jałowca, tych starych, pomarszczo­nych! – woła mama przygotowująca śniadanie.

Prędko zrywam jasnozielone listki mięty, płuczę i wrzucam do dzbanka z wodą i cytryną. Ranek jest bardzo ciepły i taki napój nas orzeźwi. Ale po co mamie te kulki jałowca? Niosę je do kuchni i patrzę, jak mama rozgniata je, dodaje innych przypraw i posypuje mięso.

– Mamo, po co dajesz jałowiec do jedzenia?

– Roztarte jagody jałowca i inne przyprawy poleżą z mięsem kilka godzin. Potrawa będzie pyszna, pachnąca i lekkostrawna, czyli po zjedzeniu jej nasz brzuszek będzie lekki.

Po śniadaniu idziemy nad rzeczkę. Bierzemy koc, napoje, ciasteczka i ręczniki. Idziemy przez las sosnowy. Jak tu pachnie! Mama każe nam stanąć i wymienić powietrze w płucach. Ale to jest przyjemne!

Rozkładamy koc na miękkiej trawie nad rzeczką. Mateusz schodzi na brzeg i wkłada jedną nogę do wody.

– Brrr! Nie wchodzę, za zimna!

Karinka bierze mnie za rękę. Wbiegamy do wody, rozbryzgując ją.

– Może zrobimy skocznię i poskaczemy z niej do wody!

Bierzemy się do pracy. Mateuszowi spodobała się ta zabawa i dołącza do nas. Oczywiście! On skacze najdalej. Po pikniku na kocu wracamy na działkę. Biegnę przodem, by jak najszybciej opowiedzieć o wszystkim babci. Nagle potykam się o korzeń i upadam na rozbitą butelkę.

– Łał, ,Łał – krzyczę rozpaczliwie, widząc cieknącą krew po kolanie. Tata podnosi mnie, czyści ranę, polewając wodą z butelki.

– Musimy cię nieść. Ale co zrobić, by zatamować krew?

Mama zrywa liście rosnące przy drodze. Przeciera je, przemywa wodą, rozgniata, aż puszcza­ją sok i przykłada mi do rany.

– Co… to… jest? Nie… będzie… szczypać? – łkam.

– Aduniu, uspokój się, to liście babki. Zaraz przestanie ci lecieć krew. Rana się oczyści i szyb­ko zagoi.

Na działkę niosą mnie na zmianę – tata i na zrobionym z dłoni krzesełku Mateusz i Karinka. Mateusz całą drogę żartuje:

– Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała!

Naprzeciw nas wybiega zaniepokojona babcia.

– Co się stało?

– Skaleczyłam się, babciu!

– Dobrze, że przyłożyli ci liść babki. Jutro, Aduniu, będziesz jak nowa! A teraz napij się soku z aronii, który zrobiłam poprzedniego lata. Zaraz uspokoisz się i wzmocnisz!

Wypijam soczek, choć jest trochę cierpki. Kładę się w hamaku i, patrząc na lekko poruszające się, maleńkie listki brzozy, zasypiam.

Pierwszy dzień tego lata na działce był dla mnie pełen wrażeń. Postanowiłam, że codziennie będziemy zbierać śmieci, które wyrzucają ludzie do lasu. Przynajmniej tu, koło mojej działki, będzie bezpieczna okolica od stłuczonych butelek.

Po przeczytaniu opowiadania rodzic zadaje dziecku pytania:

Gdzie Ada spędzała początek lata? Kto pojechał tam z dziewczynką? Jakie prace wykonywali po przyjeździe na działkę? Co robiła babcia? Dlaczego? Dokąd rodzina poszła po śniadaniu? Co tam robili? Co się stało, gdy wracali na działkę? Co zrobiła rodzina, by pomóc Adzie? Po kolei pokazuje dziecku zdjęcia przedstawiające rośliny występujące w opo­wiadaniu.

4. Praca z kartą pracy „Malowanie kolorów lata” – praca z KP.2.47.

 Następnie rodzic proponuje malowanie utworzonymi przez siebie kolorami z barw podstawowych przyrody latem (na dodatkowej kartce).

5. „Rośliny w okolicach przedszkola/domu”– praca z KP2. 46

 Rodzic mówi, jakie rośliny przedstawione są na karcie. Tłumaczy, jak dziecko ma wykonać zadanie: zazna­cza znakiem X rośliny, które już kiedyś spotkał.

Karta wycieczki przedstawia dziewięć rysunków roślin.

  1. Mniszek lekarski (dawna nazwa – dmuchawiec, mlecz to inna roślina).
  2. Liście mięty.
  3. Liść brzozy brodawkowatej.
  4. Liść maliny z owocem.
  5. Igły jałowca z owocem.
  6. Babka lancetowata.
  7. Kwiat i liść lipy.
  8. Liść aronii z owocem.
  9. Kwiat i liść akacji (w czerwcu są liście i kwiaty – dzieci mogą skreślić liść, by zapamiętały, że jest trujący).

Rodzic opowiada dziecku, w jaki sposób stosuje się daną roślinę. Przypomina, że liście akacji są trujące i mówi: Żadnych samodzielnie zerwanych roślin (kwiatów, liści, owoców) nie należy wkładać do ust bez zgody dorosłych!

 

 

Dzień 2- WTOREK

Temat: Co zrobię w czasie burzy i silnego wiatru?

1. „Co robie w czasie burzy i silnego wiatru?”- rozmowa na temat zjawisk pogodowych na podstaiwe doświadczeń dzieci i opowiadania Letnie opowieści- burza na Mazurach. Omówienie sposobu bezpiecznego zachowania w trudnych sytuacjach pogodowych.

 

Letnie opowieści- burza na Mazurach

Małgorzata Szczęsna

 Jedziemy na Mazury- rodzice, siostra, brat i ja. Z przyczepioną do samochodu małą przyczepką kampingową szybko docieramy do celu- nad jezioro Kuc. Jeżdżę tu od urodzenia, każdego lata.

Ledwo przekraczamy bramę, a już serdecznie witaja nas kuzyni- Kasia i Robert, ich dzieci oraz Paweł i pan Rysio.

- Ada, czekamy na ciebie od rana! Idziemy kosić pokrzywy!- tak wita mnie Maks, podając kij. Całą mazurska paczka idziemy przetrzeć nasz szlak, dróżkę, którą tylko my, dzieci, chodzimy. A nasza grupa to: Maks, Leon, Dawid i chłopak z sąsiedniej działki- Klaudiusz oraz ja. Wracamy zmęczeni, poparzeni, ale zadowoleni z dobrze wykonanego zadnia. Nasza przyczepa jest właśnie przesuwana przez mężczyzn na swoje miejsce. Najsilniejszy jest pan Rysiek. Jeszcze jeden jego ruch i gotowe. Mamy domek pod gruszą! Tata podłącza prąd, gaz, ustawia równo przyczepę. Mama z Matim i Karinką wszystko rozpakowują i układają. Grunt to rodzinka!

- Teraz pora przywitać się z jeziorem- krzyczy tata.

Wszyscy zbiegamy na pomost. Widok zapiera dech w piersiach! Jak okiem sięgnąć-jezioro. Promienie słońca odbijają się o jego taflę tak intensywnie, że muszę zmrużyć oczy. Dookoła lekko falują trzciny, a w nich błyszczą niebieskie wazki. Niebo jest czyściutkie, ani jednej chmurki.

- Kto płynie łódką?- pyta tata.

- Ja, ja!- wołamy z mama jednocześnie.

- My nie płyniemy!- decyduje za Karinę Mateusz.

- Kasia i Robert z dzieciakami pojechali na przejażdżkę rowerową, a pozostali wybrali się do Mrągowa. Musi ktoś zostać! Napompujemy materace i pogramy w grę planszową- siostra potwierdza decyzję brata.

Zakładamy kapoki, czapki i okulary przeciwsłoneczne. Smarujemy twarz i ręce kremem. Z mamą siadamy na ławeczce w łodzi, a naprzeciw nas sadowi się tata z wiosłami. Powolutku suniemy po gładkim, spokojnym jeziorze.

- Opłyńmy wyspę!- prosimy.

Po drugiej stronie wysepki jezioro jest płytsze i zarośnięte trzcinami. Przedzieramy się przez szuwary, jak podróżnicy przez nieznane tereny. Wiosło wciąż zaplątuje się w korzenie roślin wodnych. Nagle tata nieruchomieje! Patrzymy za jego wzrokiem i widzimy obrazek jak z bajki! Dookoła nas, tworząc jakby ogrodzenie są pałki wodne. Pośrodku tego miejsca, gdzie się znajdujemy, leża na wodzie duże, owalne liście. Między nimi, unosząc się na łodyżce, wyglądają żółte główki grążeli. Obok nich pływają białe kwiaty grzybieni o żółtych środkach. A wśród tego wspaniałego widoku- rodzina łabędzi: mama, tata i troje dzieci. Myślę, że one tez są zdziwione naszym widokiem. Przez chwilę nieruchomieją, patrzą na nas i majestatycznie odpływają. Czekamy chwilę i tez wypływamy z tego pięknego miejsca.

Suniemy dalej wokół wyspy. Teraz widzimy ją doskonale.

- Popatrzcie na te powalone drzewa! To robota bobrów!- powiedział tata i skierował łódź na środek jeziora.

- Podpłyńmy do brzegu, na druga stronę, tam zawsze były pyszne maliny!- proszę tatę, bo przypomina mi się smak słodkich, pachnących owoców, zrywanych tam każdego roku.

- Nie! Pora wracać! Robi się parno, słońce przypieka. Zobaczcie nie wiadomo skąd napływają chmury!- wskazuje w górę zaniepokojony tata.

Czyste przed chwlią niebo pokrywają ciemne chmury. Zrywa się wiatr. Nagle robi się chłodniej.

- Tato, co teraz będzie?- pytam już trochę przestraszona, gdy fale kołyszą łódką.

- Nie bój się , zaraz dopłyniemy do brzegu.

 Tata szybko wiosłuje. Fale robią się coraz większe, opryskuje nas woda.

- Siadajcie na dnie łódki!

Posłusznie zsuwamy się z ławeczki, a ja chowam się pod wielką spódnicę mamy i przytulam do jej kolan. Od czasu do czasu wyglądam, wysadzając głowę.

 Z daleka cos mruczy i na ciemnym niebie pojawiają się błyski.

- Burza!

Wokół nas robi się biało, jakbyśmy płynęli we mgle. Teraz już zaczynam płakać. Jak tata trafi do pomostu Roberta, gdy nic nie widać?!

Ale tatuś nie daje za wygrana , tylko mocno wiosłuje. Zaczyna padać deszcz, a po chwili już leje! Mama uspakaja mnie i dla otuchy cicho śpiewa: Słoneczko nasze rozchmurz buzię, bo nie do twarzy ci w tej chmurze. Ta piosenka zawsze działa, słońce wychodzi zza chmur, a teraz nic! Może mama śpiewa za cicho?!

Teraz błyski na niebie sa coraz jaśniejsze. Po nich szybko pojawiają się głośne grzmoty. Podobno, gdy zobaczy się błysk, trzeba powoli liczyć 1…2…3…, az do usłyszenia grzmotu. Wtedy wiemy, czy daleko on nas jest burza. Ale tu na jeziorze nie mogę liczyć- od pojawienia się błyskawicy na niebie do grzmotu nie ma przerwy. Czyli burza jest koło nas.

- Widze nasz brzeg!- krzyczy tata z ulgą.

Ale okazuje się, że to jeszcze nie koniec zmartwień. Im bliżej jesteśmy brzegu, tym większa fala. Woda zaczyna wdzierać się do łódki. Tata obmyślił inny sposób dotarcia do lądu. Nie płyniemy na wprost brzegu, tylko wzdłuż, wolno przybliżając się do niego. To okazuje się skuteczne. Wkrótce widzimy pomost. Na jego końcu stoją Mateusz, Karina, pan Rysiek i Paweł. Machają do nas. Widzę, jak zbiegają na brzeg pozostali nas przyjaciele. Na przedzie przerażony Maks. Widzą, jak tata zmaga się z wiatrem i falą i nic nie mogą zrobić. Gdy już wreszcie dopływamy do brzegu, pan Rysiek z Pawłem wskakują w ubraniach do wody, holują nas i przycumowują łódź do pomostu. Maks pomaga mi wysiąść. Karina i Mati mocno nas obejmują, w oczach mają łzy.

Robert przekrzykując wiatr woła:

- Przebierzcie się szybko i wszystkich zapraszam do naszego Palace!(tak wszyscy nazywali ich przestronną przyczepę).

- U nas mniej odczujecie podmuchy wiatru.

Przebieramy się i idziemy do Palace, Kasia robi gorącą czekoladę.

-  Kasiu, a wy jak poradziliście sobie w tę burzę? Przeciez byliście na wycieczce rowerowej.

- Nie odjechaliśmy daleko. Gdy zobaczyliśmy, że nagle się chmurzy, zaczęliśmy wracać. Założyliśmy peleryny, mocno dopięliśmy kaski i pojechaliśmy. Deszcz nas nie przestraszył, choć widoczność była słaba, bo zrobiło się biało. Gdy rozszalała się burza skręciliśmy z drogi i schowaliśmy się w czyjejś stodole.

- Kiedy ruszyliście dalej?

- Gdy burza zaczęła się przemieszczać z drogi nad jezioro. Wtedy przypomnieliśmy sobie, że przecież wy wypłynęliście. Nie wiem, skąd mieliśmy tyle sił! Jestem zdumiona niemożliwym wyczynem Maksa, a zwłaszcza Leona. Tak pedałowali, że wkrótce byliśmy na działce. Zbiegliśmy z górki na pomost, A Maks już krzyczał: Są, są! Odetchnęliśmy. Wszystko dobrze się skończyło. Wszyscy jesteśmy bezpieczni.

Dziękujemy Kasi i Robertowi za przyjęcie w Palace. Idziemy do domku pod gruszą. Zasypiamy w naszej przyczepie, kołysani przez burzowy wiatr.

 

Po przeczytaniu opowiadania rodzic zadaje dziecku pytania: Dokąd pojechała Ada z rodziną? Gdzie mieszkali? Co robili, gdy już się rozpakowali? Co zrobili dla swojego bezpieczeństwa przed wypłynięciem na jezioro? Co się stało, gdy byli na środku jeziora? Kto zapamiętał, co należy robić, by dowiedzieć się, czy burza jest daleko od nas? Czy udało im się bezpiecznie wrócić do przyczepy?

2. „Jak się zachować w czasie upalnego dnia i w czasie burzy”- praca z KP2.48. dziecko omawia ilustracje z KP2.48. Wybiera ilustracje przedstawiające właściwe zachowania i je koloruje.

3. Rytmika- zabawy umuzykalniające

– Dziecko porusza się do rytmu granego przez rodzica: marsz, podskoki, bieg

  • ćwiczenia oddechowe ”Zapach kwiatów” Dziecko stoi w czasie wdechu podnosi ręce do góry, w czasie wydechu je opuszcza. Rodzic mówi: jesteśmy na łące, dziecko tańczy. Na sygnał rodzica dziecko przykuca, bierze wdech nosem, a na wydechu długo wypuszcza powietrze przez otwarte usta, zachwycając się pięknym zapachem kwiatów.
  • Rozśpiewanie : dziecko stoi wyprostowane. Śpiewa coraz wyżej, poruszając się do rymu granego przez rodzica: ru-mia-nek, sto-krot-ka. Śpiewa coraz niżej: bąk, bąk, bąk. Śpiewa coraz wyżej: tri, tri, tri (buzia jemu drży). Śpiewa coraz wyżej: nie, nie, nie ( jak kaczka z zatkanym nosem). Dziecko masuje palcami całe policzki okrężnie, szczególnie żuchwę, przeciągają się, ziewają. 

4. Zajęcia wyrównawcze

Dla chętnych dzieci: wykonanie pracy plastycznej techniką dowolną, ktra przedstawiać będzie: jezioro, łódź, słońce, ludzie.

 

Dzień 3-ŚRODA

Temat: Bawimy się tęczą

 1. „Słońce świeci-pada deszcz”- zabawa orientacyjno – porządkowa. Dzieci spaceruje po pokoju, na hasło rodzica słońce świeci- dziecko unosi ręce wysoko do góry, pada deszcz- dziecko przykuca z głową schowaną pomiędzy nogami.

2. „Kolor tęczy”- rozmowa na temat powstawania i kolejności kolorów tęczy na podstawie doswiadczeń dzieci i opowiadania Letnie opowieści- tęcza nad morzem.

 

Letnie opowieści- tęcza nad morzem

Małgorzata Szczęsna

 Jedziemy nad morze do gdańska- rodzice, siostra, brat i ja, Ada. W gdańsku mieszka mamy przyjaciółka-Ewa. Bardzo ja lubimy, bo rozmawia z nami jak z dorosłymi, interesuje się naszymi sprawami i zawsze, gdy o cos zapytamy, chętnie i dokładnie nam tłumaczy. Podróż szybko nam mija, bo słuchamy i śpiewamy ulubione piosenki. Mama zadaje nam zagadki, a tata rozśmiesza. Ewa wita nas na progu domu z plecakiem:

- Cześć kochani! Cieszę się, że Was widzę. Proponuję, od razu, wycieczkę nad morze, bo zapowiadają, że od jutra pogoda się zmieni i będzie padał deszcz. Pakujemy się z powrotem do samochodu- w końcu jesteśmy w Gdańsku, a rządzi tu Ewa. Tata jedzie według jej wskazówek i za chwilę jesteśmy w Sobieszewie- małej nadmorskiej miejscowości. Idziemy przez wydmy porośnięte lasami sosnowymi.

- jak tu pięknie, odpocznijmy chwilę!- mama już rozkłada koc na polance porośniętej mchem. Wszyscy rozciągamy się na nim. Patrzymy w niebo. Suną po nim leniwe, małe chmurki.

- Zobaczcie, ta przypomina bałwana, a ta smoka!- mówię, wskazując ręką chmurę.

- oj, chyba nie! Ta chmura przypomina mi ciebie jak wychodzisz po kąpieli w szlafroku z ręcznikiem na głowie!- jak zwykle żartuje Mati.

Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej.

- Za tą wydmą zobaczysz już morze!- mówi Ewa, a ja biegnę, bo chcę pierwsza cieszyć się tym widokiem. Staję i patrzę: od lewej do prawej strony woda, daleko przede mną statki, wyglądają jak zabawki. Łapię się za głowę- chwytam czapkę w ostatniej chwili. Co za wiatr! Idziemy wszyscy na brzeg i siadamy na piasku. Teraz już nie można cicho rozmawiać, bo zagłusza nas plusk fal.

-Chyba zaczyna kropić!- Ewa wystawia dłoń i obserwujemy padające na nią kropelki deszczu.

- Uciekamy?- pyta Karinka.

- Nie zdążymy!- Ewa wyjmuje z torebki wielki, przezroczysty parasol i wszyscy chowamy się pod nim. Teraz możemy spokojnie obserwować ulewę. Nagle zza chmur wychodzi złociste słońce, ostatnie kropelki deszczu padają na parasol. Ewa strzepuje z niego resztki wody…

- ojej, tęcza, tęcza, tęcza! Na niebie i na Ewy parasolce!

Tata robi zdjęcia. Mama i Ewa, wzruszone tym widokiem, uśmiechają się do siebie. My wyliczamy, czy tęcza ma wszystkie kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, granatowy, fioletowy! Zgadza się!

- Ewo, jak to się dzieje, że powstaje tęcza?- pytam zaciekawiona.

- To proste. Gdy w czasie deszczu wyjdzie słońce, jego promienie załamują się na kropelkach wody unoszących się w powietrzu. Wtedy promień słońca zamienia się w siedem barw!

Nagle tęczowe zjawisko na niebie blednie, blednie i rozpływa się.

- Deszcz całkowicie zniknął, wyparował i nie ma już tęczy!

Spacerujemy jeszcze długo brzegiem morza. Z Karinka zbieramy ładne kamienie. Mateusz chowa do torby wyrzucone przez morze patyki o dziwnych kształtach.

- Co będziesz  z nich robił?- pytamy zdziwione.

- Zobaczycie!

Wracamy do samochodu przez wydmy i las. W domu Ewy dorośli rozmawiają, wspominają, patrzą na zdjęcia. A my oglądamy zebrane nad morzem skarby. Czy już wiecie, co z patyków zrobił Mateusz?

 

Po przeczytaniu opowiadania rodzic zadaje dziecku pytania: Dokąd pojechała Ada z rodziną? Przez co szli, zanim dotarli nad morze? Co obserwowali, odpoczywając na polanie? Co się stało, gdy usiedli nad morzem? Co Mateusz mógł zrobić ze swoich patyków? Czy widzieliście kiedyś tęczę? Czy wcześniej padał deszcz?

3. „Tęcza”- puzzle, praca z W.55(wyprawka)

Przed wypchnięciem i złożeniem puzzli dzieci wymieniają kolory, z których składa się tęcza.

4. Zajęcia wyrównawcze i rozwijające

Doskonalenie umiejętności przeliczania- przeliczanie kolorów tęczy z puzzli z W.55. dziecko odpowiadana pytania rodzica: Który z kolei jest kolor, Jaki kolor jest czwarty…?

5. Jak powstaje tęcza-filmik edukacyjny 

https://www.youtube.com/watch?v=qigLVHVd5j0

 

TĘCZA - JAK POWSTAJE I DLACZEGO JEST KOLOROWA? - Odkrywamy Zakryte

TĘCZA

 

Dzień 4- CZWARTEK

Temat: jaka jest dzisiaj pogoda?

 1. Zabawy z pogodą -piosenka o pogodzie

https://www.youtube.com/watch?v=uZD8-5JoUXI

2. „Jaka jest dzisiaj pogoda?”- rozmowa na temat aktualnej pogody na podstawie doświadczeń dzieci i opowiadania Letnie opowieści- zwariowana pogoda.

Letnie opowieści – zwariowana pogoda

Małgorzata Szczęsna

- Mamo, mogę iść z Kacprem i jego mamą na plac zabaw?

– Aduniu, jest jeszcze bardzo wcześnie!

 – Ale oni już idą!

 – Dobrze, szykuj się! – Mama dzwoni do pani Edyty, aby wszystko uzgodnić. – Czekają na ciebie.

-Mamo! Jaka jest pogoda? Jak się ubrać?

 – Wyjdź na chwilę na balkon i zobacz! Sama zadecyduj, co założysz.

– Brr, ale zimno! Czy to na pewno lato?

 Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w kurteczkę, cienką czapkę, apaszkę, długie spodnie i kryte buty. W ręku trzymam hulajnogę.

– Pa, mamusiu!

– Baw się dobrze!

Macham do mamy stojącej na balkonie.

– Kacper, ścigamy się!

– No pewnie! – Mkniemy na placyk, zostawiając śmiejącą się panią Edytę. Ogródek dla dzieci, wszystkie zjeżdżalnie, huśtawki, karuzele skąpane są w słońcu. Po krótkiej zabawie jesteśmy spoceni.

– Dzieci, musimy wrócić do domu! Przebierzemy się.

 Pędzimy z powrotem na hulajnogach. Kacper podśpiewuje:

Gdy na podwórku mam hulajnogę,

wszystko wyczarować mogę…

 I już jesteśmy pod domem.

– Aduś! Czemu tak szybko wróciłaś? – pyta zdziwiona mama. – Jaka jesteś spocona!

– Mamusiu, na placu jest bardzo gorąco, nie ma cienia. Muszę się przebrać.

Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w czapkę z daszkiem, sukienkę z krótkim rękawem, sandały. W ręku trzymam hulajnogę. Już za chwilę mkniemy z Kacprem, śmiejąc się i śpiewając:

 Kiedy dosiadam mej hulajnogi,

głośno wołam, wszyscy z drogi!

Mijam płoty, mijam drzewa,

 tylko wiatr mi w uszach śpiewa.

 Hulajnoga hulala…

 Już jesteśmy na placyku! Bawimy się świetnie ze spotkanymi dziećmi z przedszkola:

robimy babki w piaskownicy, zjeżdżamy ze zjeżdżalni – kto szybciej, bujamy się nawzajem na huśtawkach. Długo bawimy się w drewnianym domku.

 Nagle słyszymy: plum, plum. To krople deszczu uderzają w dach.

– Dzieci, wracamy! – woła mama Kacpra. I już za chwilę pędzimy z powrotem na hulajnogach, rozchlapując powstałe kałuże.

– Może założymy kalosze i pobiegamy po kałużach?

 Mama Kacpra zgadza się, więc idziemy szybko się przebrać.

 – Mamo! Pada deszcz, zmieniam ubranie – wołam od progu, a mama staje zdumiona.

Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w płaszcz przeciwdeszczowy, kalosze. W ręku trzymam parasolkę. Jaka to frajda tak skakać po kałużach! Ach, ten Kacper znów śpiewa, więc skaczemy w rytm piosenki: Biegać po kałużach to przyjemność duża

chlapać się wesoło każde dziecko chce.

Biegać po kałużach i po deszczach, burzach,

pryskać wszystkim wkoło to zabawa jest…

Tak wariujemy, że mimo płaszczy i kaloszy mamy mokre spodnie. Żegnam się z Kacprem i jego mamą.

– Mamusiu, znów muszę się przebrać.

 – Dobrze, córeczko, już naszykowałam kombinezon, wełnianą czapkę i ocieplane buty – żartuje mama i śmiejemy się z tej zwariowanej pogody.

 

Po przeczytaniu opowiadania rodzic  zadaje dziecku pytania: Jaka była pogoda, gdy rankiem Ada z Kacprem poszli na plac zabaw? Jak Ada wyszła ubrana? Dlaczego dzieci się przebrały? Co założyła Ada? Co zrobili, gdy padał deszcz? Dlaczego Ada znów musiała się przebrać?

3. Na zakończenie piosenka

https://www.youtube.com/watch?v=7G7SqRUrz6Q&feature=emb_title

 

 

Dzień 5- PIĄTEK

Temat: W pięknym ogrodzie…

 1. „ W pięknym ogrodzie…”- rozmowa na temat artystów i ich pracy na podstawie doświadczeń dzieci, opowiadania.

Letnie opowieści- w ogrodzie botanicznym

Małgorzata Szczęsna

- Wstawajcie, dziś jedziemy do ogrodu botanicznego- budzi nas tata.

Mama robi omlet i kakao. Zjadamy wszystko z apetytem i wyruszamy. Już za bramą ogród wita nas pięknymi zapachami. Wokół rosną bez, róże, jaśmin, lawenda. Kręci mi się w głowie, gdy stoimy koło pnącej się rośliny.

- To wiciokrzew, ma piękne, żółte płatki i bardzo długie pręciki!- Mateusz nachyla się nad kwiatem i…- Apsik, apsik, apski!

- Chodźmy na górę to ci przejdzie- Karinka biegnie w kierunku trzech specjalnie usypanych pagórków. Rosna na nich rośliny takie jak w Tatrach, Pieninach, Bieszczadach. Wspinamy się wąską ścieżką na najwyższy szczyt. Widzimy tam siedzącą panią, która patrzy na ogród i cos zapisuje w notesie. Cicho schodzimy druga strona wzniesienia. Zatrzymujemy się koło małego stawiku, z którego spływa na dół woda, przypominając górski potok.

- Ta pania to pewnie poetka, albo pisarka, mówi Mateusz.

- Może pisze wiersz o kwiatach lub powieśc- zastanawia się Karinka.

- A może książkę dla dzieci o zaczarowanym ogrodzie…

Rodzice właśnie wchodzą do dużej szklarni. Biegniemy do dżungli. Tak, właśnie do dżungli, bo tam są tropikalne rośliny!

- Nie dotykajcie niczego!- prosi tata.- Nie znamy tych roślin. Niektóre z nich są na pewno trujące. Mogą być pokryte toksycznymi preparatami aby roślinki nie chorowały. Podziwiamy owoce: mandarynki, cytryny, ananasy. Pierwszy raz je widzę, gdy rosną, a nie w sklepie. Biegniemy za tatą, który fotografuje swoje ulubione storczyki. Tuż koło niego pan rozkłada statyw, na nim umieszcza duży aparat i tez robi zdjęcia.

- Może to fotograf i jego prace ukażą się w jakiejś książce lub na wystawie- mówię cicho do Karinki.

- Gorąco i parno w tej dżungli-narzeka Mateusz.

Wychodzimy ze szklarni i szukamy jakiegoś miejsca w cieniu. Siadamy na ławce i jemy kanapki popijając wodą.Nagle dobiega do nas muzyka. Daleko, naprzeciw nas, siedzi jakaś osoba oparta o pień drzewa i cichutko gra na flecie. Jemy w ciszy, wsłuchując się w magiczne dźwięki.

- Chciałbym sfotografować jeszcze kosaćce i lilie- mówi tata i idzie w kierunku kolekcji tych roślin, które pokrywaja tu, jak dywanem, ogromny obszar.

Na środku widzimy pana stojącego przy sztaludze i cos malującego.

- Czy podoba się wam mój obraz?- pyta malarz, patrząc na nas z zachęcającym uśmiechem.

- Jest taki jasny, pogodny i ciepły- zauważa Karinka.

- Masz rację! Maluję tylko ciepłymi barwami.

- Ale niektóre z tych kwiatów są fioletowe, a to są barwy zimne- spostrzega Mateusz.

- Tak, ale wtedy dodaję trochę żółtej farby i ocieplam płatki kwiatu- wyjaśnia artysta.

Jesteśmy zauroczeni tym ogrodem kwiatów. Żegnamy się z panem i idziemy dalej. Przed nami duzy staw. Przez jego środek, na drugą stronę, prowadza wielkie kamienie. Karinka ostrożnie przechodzi, ja za nią. Boję się trochę i waham…

- Co tam, tchórzysz? Odejdź, ja ci pokaże jak mistrz przechodzi po kamieniach! I już Mateusz pewnym krokiem przeskakując z głazu na głaz, przechodzi. Nagle na środku stawu ślizga się po kamieniu, chwieje i wpada do wody. Wszyscy przestraszeni podbiegamy bliżej. Widząc, że Mateusz ze śmiechem gramoli się na głaz i ociekając wodą przechodzi na brzeg, wybuchamy gromkim śmiechem.

- Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała- przypominam Mateuszowi cytowane często przez niego przysłowie.

- Jak widzicie, Mateusz zadecydował, że wracamy- mówi tata, uśmiechając się.

Przed wyjściem jeszcze raz patrzymy na ogród.

- Dlaczego przychodzi tu tak wielu artystów?- pytam.

- Aduniu, w takim pięknym miejscu wśród przyrody łatwiej znaleźć natchnienie i przyjemniej tworzyć- wyjaśnia mama.

- Jak dorosnę, to będę tu często przychodzić. Może zostanę artystką!

 

Po przeczytaniu rodzic zadaje pytanie: Gdzie wybrała się rodzina Ady? Kogo tam spotkała? Jak wyglądał ogród?

2. „Artyści w ogrodzie”- praca z KP2.49. dziecko omawia z rodzicem ilustracje i przykleja do artystów te narzędzia, którymi posługują się oni w swojej pracy.

3. „ Ogród botaniczny”- praca plastyczna. Dziecko maluje farbami na kartce A4 ogród, wykorzystuje kolory barw ciepłych oraz zimnych.

4. Na zakończenie do posłuchania piosenka o kwiatach.

https://www.youtube.com/watch?v=yubWVQdFFeY

 

 

 

Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego – STOWARZYSZENIE ...

OGRÓD BOTANICZNY

 

Pozdrawiam wszystkie dzieci i przyjemnej pracy życzę

p.Dorota

Data dodania: 2020-06-15 15:14:30
Ilość wyświetleń: 472
Bądź z nami
aktualności i informacje
Biuletynu Informacji Publicznej
Biuletynu Informacji Publicznej